Work-Life w Tech

Przez stres nie mogę przytyć – nieoczekiwany efekt uboczny presji zawodowej

Tak, stres może powodować utratę wagi i problemy z przybraniem masy ciała – to nie żart, tylko biochemiczna rzeczywistość, którą poznałem na własnej skórze (dosłownie, bo ostatnio liczba na wadze pokazywała mniej niż w czasach studenckich). Gdy większość ludzi martwi się „zajadaniem stresu”, ja odkryłem paradoksalny efekt: im więcej odpowiedzialności i presji, tym bardziej mój organizm przypominał metabolizm kolibra na kawie. Ale po kolei…

Kiedy korporacyjny maraton zamienia się w wyścig z własnym metabolizmem

Zawsze myślałem, że problemy z wagą dotyczą tylko dwóch grup: tych, którzy nie mogą schudnąć, i tych, którzy nie mogą utrzymać wagi. Aż do momentu, gdy podczas rutynowych badań okazało się, że mój wskaźnik BMI spadł poniżej normy. Lekarz spojrzał na wyniki, potem na mnie, i zadał klasyczne pytanie: „Pan się w ogóle odżywia?”

Biologia stresu w wersji dla CEO

Oto jak działa ten mechanizm w praktyce:

  • Kortyzol – nasz wewnętrzny alarm przeciwpożarowy – włącza się na pełnych obrotach
  • Organizm przechodzi w tryb „walki lub ucieczki”, przekierowując energię z trawienia na inne funkcje
  • Przemiana materii przyspiesza jak startup po iniekcji venture capital
  • Apetyt? Co to jest? Mózg zajęty jest gaszeniem pożarów i szukaniem rozwiązań
Parametr Normalny poziom Mój poziom w szczycie stresu
Kortyzol rano 6-23 μg/dL 28 μg/dL
Kalorie dziennie 2500-3000 kcal 1800 kcal (i to w dobrym dniu)
Waga 75 kg (dla mojego wzrostu) 68 kg

Startupowa dieta: kawa, stres i zapomniane obiady

Przeanalizowałem swoje nawyki żywieniowe w okresach największego stresu i oto co odkryłem:

  • Śniadanie: espresso + 3 powiadomienia o krytycznych bugach
  • Drugie śniadanie: spotkanie z inwestorem + kolejna kawa
  • Obiad: „O kurczę, już 16:00?” + szybki wrap na wynos
  • Kolacja: „Jeszcze tylko ten email…” → „Dlaczego jest 23:30?”

Dodajcie do tego permanentne napięcie mięśni (które spala kalorie jak szalone) i mamy gotowy przepis na sylwetkę współczesnego ascety.

Jak zmusić organizm do przybrania wagi, gdy mózg jest w trybie survivalowym

Po kilku miesiącach walki z wiatrakami własnej fizjologii, wypracowałem strategię, którą nazwałem „Operacja Przytyj”. Oto jej kluczowe elementy:

1. Jedzenie jako zadanie w kalendarzu

Zaplanowałem posiłki jak spotkania z kluczowymi klientami – z przypomnieniami i blokadą czasu. Brzmi śmiesznie? Działa.

2. Wysokokaloryczne rozwiązania dla zabieganych

Orzechy, awokado, koktajle proteinowe – moje nowe „fast foody”. 300 kcal w 30 sekund? Check.

3. Zarządzanie stresem jak projektem

Medytacja, trening, sen – nie jako luksus, ale obowiązkowe elementy harmonogramu. Bez tego cała operacja się sypie.

4. Monitoring postępów

Waga, pomiary, dziennik żywieniowy – bo co nie jest mierzone, nie jest zarządzane.

Paradoks współczesnego lidera: musisz zwolnić, żeby przyspieszyć

Największa ironia? Im bardziej starałem się być produktywny kosztem zdrowia, tym mniej efektywny się stawałem. Dopiero gdy zacząłem traktować swój organizm jak strategiczny zasób firmy (a nie jak darmowego dostawcę energii), waga i wyniki biznesowe wróciły do normy.

Dziś wiem, że w długim biegu (dosłownie i w przenośni) nie wygrywa ten, kto pracuje najwięcej godzin, ale ten, kto potrafi utrzymać optymalne obroty. A mój wskaźnik BMI? Wrócił do normy, razem z trzeźwością umysłu potrzebną do podejmowania kluczowych decyzji.

Podsumowanie: lekcje, które wyciągnąłem

  • Stres metaboliczny to realny problem, który może sabotować Twoją efektywność
  • Zarządzanie energią jest tak samo ważne jak zarządzanie czasem
  • Nie da się oszukać biologii – wcześniej czy później wystawi rachunek
  • Dbanie o siebie to nie egoizm, ale obowiązek lidera

I najważniejsze: jeśli Twoja waga nagle zaczyna przypominać wykres spadkowy startupu przed pivotem, to może być znak, że czas na zmianę strategii – nie tylko żywieniowej.