Przywództwo w Tech

Outsourcing developmentu – kiedy to ma sens?

Outsourcing developmentu – kiedy to ma sens?

Kiedy outsourcing developmentu ma sens? Wtedy, gdy masz więcej pieniędzy niż czasu, więcej pomysłów niż kompetencji, albo gdy po prostu nie chcesz bawić się w rekrutacyjną ruletkę. Ale jak to często bywa w biznesie – diabeł tkwi w szczegółach, a każdy „to zależy” to potencjalna mina, na której możesz wysadzić pół budżetu. Przeżyłem to na własnej skórze, więc pozwól, że podzielę się moimi (nie zawsze przyjemnymi) doświadczeniami.

1. Outsourcing ≠ porażka strategiczna

Najpierw rozprawmy się z mitem: outsourcing to nie oznaka słabości. Apple, Google i Microsoft – wszyscy robią to od lat. Problem zaczyna się, gdy traktujesz zewnętrznych developerów jak tanią siłę roboczą zamiast strategicznego partnera. To trochę jak z małżeństwem – możesz wynająć kogoś do sprzątania, ale nie oczekuj, że będzie się przejmował twoimi dziećmi jak własnymi.

Outsourcing developmentu – kiedy to ma sens?

Kiedy outsourcing działa:

  • Proof of Concept – testujesz pomysł, zanim zainwestujesz w własny zespół
  • Nisze technologiczne – potrzebujesz specjalistów od blockchaina, a twoi ludzie znają tylko Javę
  • Skalowanie zespołu – masz nagły wzrost zamówień i deadline’y jak szalone
  • Projekty jednorazowe – budujesz MVP i nie wiesz jeszcze, czy produkt przeżyje

2. Matematyka outsourcingu – kiedy liczby kłamią

Teoretycznie outsourcing jest tańszy. W praktyce? Spójrzmy na dane z naszego ostatniego projektu:

Koszt Zespół wewnętrzny Outsourcing
Stawka godzinowa 45 USD 30 USD
Czas komunikacji 5h/tydzień 15h/tydzień
Koszty poprawki 10% projektu 35% projektu

I nagle te 30 USD zamienia się w 50 USD. Ale hej, przynajmniej nie musiałeś nikogo zwalniać, gdy projekt się skończył – małe zwycięstwa.

3. Kulturowe miny – czyli dlaczego czas to pieniądz

Pamiętasz tę reklamę, gdzie Amerykanin, Niemiec i Włoch dyskutują o projekcie? W outsourcingu to codzienność. Nasz zespół w Indiach miał świetne CV, ale:

  • Święto Krowy? 3 dni bez kodu
  • Feedback? „Tak, szefie” znaczyło „Nie mam pojęcia, o czym mówisz”
  • Deadline? To data orientacyjna, jak prognoza pogody

Nie mówię, że to ich wina – po prostu nie zadziałała chemia. Dlatego teraz zawsze robimy 2-tygodniowy trial project przed podpisaniem umowy.

4. Kiedy NIE outsourcować (nawet jeśli bardzo chcesz)

Oto moja lista „czerwonych flag” – sytuacji, gdy outsourcing to przepis na katastrofę:

4.1. Tworzysz przewagę konkurencyjną

Outsourcingujesz backend? Spoko. Ale algorytm, który stanowi serce twojego biznesu? To jak oddanie receptury Coca-Coli obcej firmie.

4.2. Nie masz jasnej specyfikacji

Jeśli sam nie wiesz, czego chcesz, przygotuj się na:

  • Nieskończone iteracje
  • Koszty rosnące jak drożdże
  • Włosy zostawione na klawiaturze

4.3. Chcesz „tanio i szybko”

W IT te dwa słowa w jednym zdaniu to jak „sucha woda” – nie istnieje. Wybierz jedno: albo tanio, albo szybko, albo dobrze. Nigdy wszystkie trzy.

5. Jak nie wpaść w outsourcingową pułapkę?

Oto moje sprawdzone metody (wyciągnięte z bolesnych błędów):

5.1. Model hybrydowy

Mamy core team wewnętrzny (architekci, PM) + zewnętrzni wykonawcy. Jak w restauracji – szef kuchni nadzoruje, ale nie kroi wszystkich warzyw.

5.2. Kontrola jakości w czasie rzeczywistym

Codzienne standupy, cotygodniowe demo, ciągła integracja. Bez tego outsourcing zamienia się w czarną skrzynkę.

5.3. Umowa jak pancerz

Kary za opóźnienia, własność kodu, zakaz podoutsourcingu – bez tego nie podpisuję nawet kwitu na kawę.

6. Case study: Jak zepsułem (i naprawiłem) 500K projekt

W 2019 roku outsourcowaliśmy rozwój nowej wersji platformy. Efekt?

  • 6 miesięcy opóźnienia
  • Koszty 2x ponad budżet
  • Kod, który wyglądał jak z horroru

Gdzie popełniliśmy błąd? Brakowało:

  1. Dedykowanego Product Ownera po naszej stronie
  2. Jasnych metryk jakości kodu
  3. Regularnych wizyt na miejscu u dostawcy

Dziś ten sam dostawca pracuje z nami nad 3 projektami – bo nauczyliśmy się zarządzać procesem.

7. Przyszłość outsourcingu – co nas czeka?

Trendy, które obserwuję:

  • Nearshoring – Ukraina, Rumunia, Polska (tak, sami staliśmy się dostawcą)
  • Outsourcing kompetencji – nie szukasz taniej siły roboczej, ale ekspertów od konkretnych technologii
  • AI jako wsparcie – GitHub Copilot zmniejsza różnice w produktywności między zespołami

Podsumowanie: Outsourcing jak nóż

Możesz nim pokroić chleb – albo sobie palec. Klucz to:

  • Wiedz, co outsourcujesz (a czego nie)
  • Liczyj prawdziwe koszty, nie tylko stawkę godzinową
  • Inwestuj w zarządzanie relacją
  • Miej plan awaryjny

Najważniejsza lekcja? Outsourcing to nie sposób na uniknięcie problemów – to sposób na ich zamianę na inne problemy. Ale czasem warto.

A ty? Masz dobre/złe doświadczenia z outsourcingiem? Podziel się w komentarzu – najlepiej uczymy się na cudzych błędach (i swoich też).