Dress code to jeden z tych tematów, które potrafią wywołać więcej emocji niż dyskusja o polityce podczas rodzinnego obiadu. Z jednej strony mamy tradycjonalistów, dla których marynarka to świętość, z drugiej – zwolenników „przecież koduję w piżamie, czego ode mnie chcecie”. Prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku, a konkretnie tam, gdzie dress code przestaje być przymusem, a staje się narzędziem komunikacji.
Dress code w praktyce: od piwnicznego hackera do boardroomu
Pamiętam nasze pierwsze biuro – garage office, gdzie dress code określał się sam przez brak pralki. Dziś, gdy prowadzę firmę zatrudniającą 200+ osób w 7 krajach, widzę jak bardzo różne podejścia do ubioru mogą współistnieć. Oto praktyczne przykłady z życia wzięte:
1. „No dress code” czyli anarchia kontrolowana
Ulubione podejście startupów technologicznych. W teorii brzmi świetnie: „Przychodź w czym chcesz, liczy się to co robisz!”. W praktyce często kończy się jednym z dwóch scenariuszy:
- Scenariusz 1: Wszyscy i tak wyglądają podobnie – koszulka z nadrukiem, jeansy, adidasy. Różnica tylko w tym, czy nadruk głosi „I ❤️ SQL” czy „404: Motivation not found”
- Scenariusz 2: Ktoś traktuje to zbyt dosłownie i pojawia się w piżamie, prowokując dyskusję „czy to jeszcze jest OK”
Plusy | Minusy |
---|---|
Wygoda | Możesz przypadkiem wyglądać jak klient schroniska |
Niski próg wejścia | Problem przy spotkaniach z klientami |
2. Business casual – korporacyjny złoty środek
Ulubiony dress code firm, które chcą wyglądać profesjonalnie, ale nie jak z XIX-wiecznej powieści. W teorii proste: spodnie (nie jeansy!), koszula, marynarka opcjonalnie. W praktyce:
- Marketing: wygląda jak z okładki GQ
- IT: „To są moje jedyne spodnie nie z jeansu od czasów studniówki”
- Finanse: „Business casual znaczy, że mogę zdjąć krawat?”
Pro tip: Jeśli nie wiesz czy twój outfit kwalifikuje się jako business casual, zadaj sobie pytanie: „Czy w tym można by było grać lekarza w telenoweli?” Jeśli odpowiedź brzmi tak – jesteś bezpieczny.
3. Smart casual – kiedy business casual ma wolne
To taki dress code, który mówi „jesteśmy poważni, ale nie aż tak”. Dopuszczalne są dobre jeansy (czytaj: bez dziur i napisów „sex, drugs & rock’n’roll”), koszula lub elegancki t-shirt, marynarka mile widziana ale niekonieczna.
Największe wyzwanie? Wyjaśnienie różnicy między smart casual a business casual nowym pracownikom. Po 5 latach wciąż nie mam na to dobrej odpowiedzi.
Dress code dla różnych sytuacji biznesowych
W przeciwieństwie do tego, co mówią niektórzy „guru” dress code’u, nie ma jednego uniwersalnego stroju na wszystkie okazje. Oto moje sprawdzone przykłady:
Spotkanie z inwestorami
Zasada: Ubierz się tak, by inwestor skupiał się na twoim pitchu, nie na twoim stroju. Dla mężczyzn: ciemne spodnie, jasna koszula, marynarka (krawat opcjonalnie). Dla kobiet: kostium lub elegancka sukienka. Unikaj krzykliwych kolorów – chyba że twój brand to neonowe skarpetki.
Dzień w biurze
Tutaj wszystko zależy od kultury firmy. W NexTech mamy zasadę: „Ubierz się tak, byś nie zawstydził się spotkać klienta w windzie”. Proste? W teorii tak. W praktyce wciąż tłumaczę, że koszulka „Bite my shiny metal ass” może nie być najlepszym wyborem.
Wyjazd integracyjny
Tu często popełniany jest błąd – albo za formalnie („To wyjazd firmowy, więc zakładam garnitur”), albo zbyt nieformalnie („Przecież to impreza!”). Klucz to warstwowanie – coś, co pozwoli ci przejść od spotkania do grillowania bez konieczności przebierania się w samochodzie.
Największe dress code’owe wpadki (które widziałem na własne oczy)
Żeby nie było, że tylko teoretyzuję. Oto kilka życiowych przykładów, jak dress code może pójść nie tak:
- Programista na rozmowie kwalifikacyjnej: „Pan powiedział 'no dress code’, więc przyszedłem w kapciach. To mój dress code w domu.”
- Prezes na spotkaniu z klientem: Spodnie od garnituru + t-shirt z napisem „I’m not lazy, I’m in energy-saving mode”. Klient nie był zachwycony.
- Handlowiec na targach: Garnitur w kratę, który sprawiał, że po 5 minutach patrzenia na niego miało się zawroty głowy.
Dress code w erze pracy hybrydowej
Pandemia zmieniła wiele, w tym podejście do dress code’u. Oto nowe zasady gry:
- Zasada góry: Na wideokonferencjach liczy się tylko to, co widać w kadrze. Spodnie od piżamy? Jeśli nie wstaniesz – nikt się nie zorientuje.
- Zasada butów: W domu możesz pracować w kapciach, ale zakładanie butów przed ważnym spotkaniem online pomaga wejść w „tryb zawodowy”.
- Zasada światła: Czarna koszula na czarnym tle sprawi, że będziesz wyglądać jak unosząca się głowa. Wybieraj kontrasty.
Jak stworzyć dress code, który nie będzie drażnił zespołu?
Po latach eksperymentów (i wielu błędach) wypracowaliśmy w NexTech kilka zasad:
- Nie bądź hipokrytą: Jeśli wymagasz garniturów od zespołu, sam też je noś. Chyba że jesteś Steve’em Jobsem – ale ostatnio sprawdzałem, on już nie konkuruje.
- Uwzględnij różne role: Inny strój będzie odpowiedni dla programisty, inny dla handlowca.
- Bądź elastyczny: W upały pozwól na lżejsze stroje, w dni bez klientów – na większą swobodę.
- Wyjaśniaj „dlaczego”: Ludzie lepiej akceptują zasady, gdy rozumieją ich cel. „Chcemy, by klienci traktowali nas poważnie” brzmi lepiej niż „Bo tak”.
Przyszłość dress code’u: co nas czeka?
Oto kilka przewidywań na najbliższe lata:
- Wirtualna rzeczywistość: Będziesz mógł pojawić się na spotkaniu w garniturze, podczas gdy w rzeczywistości siedzisz w szlafroku.
- Biometryczne tkaniny: Ubrania dostosowujące się do temperatury ciała i sytuacji.
- NFT w modzie: Wirtualne kolekcje ubrań do metaverse staną się nowym status symbol.
A na koniec najważniejsze: dress code to nie religia. Można o nim dyskutować, dostosowywać go do okoliczności i – co najważniejsze – nie traktować zbyt poważnie. Bo w końcu nawet najlepszy garnitur nie zastąpi kompetencji. Chyba że mówimy o Wall Street – tam to inna historia.
Related Articles:

Cześć, jestem Tomasz Nowak – CEO i współzałożyciel NexTech Solutions, globalnego startupu technologicznego, który z 3-osobowego zespołu rozrósł się do ponad 200 pracowników w 7 krajach.
Kim jestem?
Mam 35 lat i od 12 lat działam w branży technologicznej, w tym od 5 lat jako CEO. Z wykształcenia jestem magistrem informatyki (Politechnika Warszawska), ukończyłem również MBA na INSEAD, ale moim prawdziwym uniwersytetem był proces budowania firmy od zera do globalnego zasięgu.
Wierzę w podejmowanie decyzji w oparciu o dane, nie intuicję. Cenię sobie bezpośrednią komunikację i transparentność – zarówno w relacjach z zespołem, jak i na tym blogu. Jestem pragmatycznym wizjonerem – potrafię marzyć o wielkich rzeczach, ale zawsze z planem realizacji w ręku.
Moje wartości
- Transparentność i uczciwość – fundamenty każdego trwałego biznesu
- Innowacyjność – nie jako modne hasło, ale codzienna praktyka
- Kultura organizacyjna oparta na odpowiedzialności i autonomii
- Rozwój pracowników jako klucz do sukcesu firmy
- Globalne myślenie od pierwszego dnia działalności
Poza biznesem
Wstaję codziennie o 5:30, by zacząć dzień od medytacji i treningu. Mimo intensywnego grafiku (ponad 50 lotów biznesowych rocznie), staram się utrzymywać work-life balance. Biegam w triatlonach, gram w tenisa i jestem aktywnym mentorem dla młodych przedsiębiorców.
Najważniejsza rola w moim życiu? Ojciec dwójki dzieci, dla których staram się być obecny mimo wymagającego biznesu.
Dlaczego ten blog?
„Strona Szefa” to moja przestrzeń do dzielenia się praktyczną wiedzą z zakresu zarządzania i budowania globalnego biznesu. Bez korporacyjnego żargonu, bez pustych frazesów, za to z konkretnymi przykładami i danymi.
Piszę zarówno o sukcesach, jak i porażkach – bo to z tych drugich płyną najcenniejsze lekcje. Jak mawiamy w zespole: „Nie ma nieudanych projektów, są tylko eksperymenty z nieoczekiwanymi rezultatami.”
Jeśli szukasz praktycznej wiedzy o budowaniu startupu, zarządzaniu zespołem w szybko rosnącej firmie i skalowaniu biznesu na globalną skalę – jesteś we właściwym miejscu.