Przyszłość Technologii

Czy low-code ma przyszłość?

Czy low-code ma przyszłość?

Odpowiedź jest prosta: tak, ale nie wszędzie i nie dla wszystkich. Low-code to jak fast food w świecie programowania – szybko, tanio i na pewnym poziomie smacznie, ale nie oczekujesz tam kuchni molekularnej. W wielu przypadkach to dokładnie to, czego potrzebuje biznes. W innych – przepis na katastrofę.

Low-code: rewolucja czy chwilowa moda?

Rynek low-code rośnie w tempie 28% rocznie (Gartner) i będzie wart 187 miliardów dolarów do 2030 roku. To nie jest już niszowa technologia dla „leniwych”, tylko poważne narzędzie biznesowe. Ale czy to oznacza, że tradycyjni programiści powinni już aktualizować CV?

Czy low-code ma przyszłość?

Spójrzmy na to trzeźwo. Low-code rozwiązuje trzy główne problemy:

  • Brak developerów – na świecie brakuje 40 milionów programistów (Korn Ferry)
  • Wysokie koszty – tradycyjne oprogramowanie to często miesiące pracy i setki tysięcy dolarów
  • Wolne tempo zmian – w erze cyfrowej transformacji biznes nie może czekać pół roku na nową funkcję

Gdzie low-code błyszczy?

W mojej firmie użyliśmy platformy low-code do:

Projekt Czas realizacji Koszt Tradycyjna metoda
System zgłoszeń wewnętrznych 3 dni $1,200 3 tygodnie, $15,000
Portal dla partnerów 2 tygodnie $8,500 3 miesiące, $75,000
Aplikacja mobilna HR 1 miesiąc $25,000 6 miesięcy, $300,000

Wyniki mówią same za siebie. Ale – i to ważne „ale” – to były proste systemy o przewidywalnej logice biznesowej.

Gdzie low-code się potyka?

Przekonaliśmy się o tym boleśnie, gdy próbowaliśmy zbudować na platformie low-core:

  • System analityczny przetwarzający 2 miliony zdarzeń dziennie
  • Algorytm rekomendacyjny wykorzystujący uczenie maszynowe
  • Integrację z 15 różnymi systemami legacy

Efekt? Trzy miesiące straconego czasu i powrót do tradycyjnego developmentu. Platforma low-code to jak rower – świetny do jazdy po mieście, ale nie spróbujesz na nim wygrać Tour de France.

5 mitów o low-code

1. „To rozwiązanie dla nie-technicznych” – Bzdura. Dobrze wykorzystać low-code wymaga często większej wiedzy niż tradycyjne programowanie.

2. „Zastąpi developerów” – Tak jak Excel zastąpił księgowych. Zmieni ich role, ale nie wyeliminuje.

3. „Jest tani w utrzymaniu” – Koszty licencji i lock-in vendorowy potrafią boleśnie zaskoczyć.

4. „Działa wszędzie” – 70% porażek wdrożeń low-code wynika z prób użycia go tam, gdzie się nie nadaje.

5. „To tylko chwilowa moda” – Technologie, które rozwiązują realne problemy biznesowe, nie znikają.

Kto wygra, a kto przegra w erze low-code?

Wygrają:

  • Biznesy, które zrozumieją, gdzie low-code daje przewagę konkurencyjną
  • Deweloperzy uczący się „koduć” na wyższym poziomie abstrakcji
  • Dostawcy platform, którzy rozwiążą problem vendor lock-in

Przegrają:

  • Firmy IT sprzedające proste systemy po zawyżonych cenach
  • Programiści uparcie wierzący, że „prawdziwy kod” to tylko Java/C#
  • Menadżerowie traktujący low-code jak magiczną różdżkę

Przyszłość? Hybrid-code

Najbardziej obiecujące wydaje się podejście hybrydowe – łączenie szybkości low-code z mocą tradycyjnego programowania tam, gdzie to potrzebne. W NexTech rozwijamy właśnie taki model:

Model hybrydowy 70% low-code, 20% pro-code, 10% custom-code

70% prostych aplikacji – low-code
20% złożonych modułów – pro-code (np. TypeScript)
10% specjalistycznych rozwiązań – custom-code

Wnioski? Testuj, mierz, decyduj

Nie ma uniwersalnej odpowiedzi. W naszej firmie low-code:

  • Zmniejszył czas wprowadzania prostych aplikacji o 80%
  • Obniżył koszty developmentu o 60% w wybranych obszarach
  • Uwolnił naszych developerów od nudnych zadań na rzecz ambitniejszych projektów

Ale też:

  • Spowodował 3 poważne wpadki przy zbyt ambitnych projektach
  • Zwiększył naszą zależność od jednego dostawcy
  • Wymagał dodatkowych szkoleń dla zespołu

Moja rada? Zacznij od małego pilota, zmierz wyniki, a potem skalę. I pamiętaj – żadna technologia nie zastąpi myślenia. Nawet najfajniejszy low-code nie naprawi złego pomysłu na biznes.

A ty? Masz już doświadczenia z low-code? Podziel się w komentarzu – zarówno sukcesami, jak i porażkami. W końcu uczymy się głównie na błędach… zwłaszcza cudzych.